niedziela, 30 czerwca 2013

Niedzielne przyjemności: faszerowane kwiaty cukinii

Po serii zdrowotnych kłopotów i zajęć, a także prostych, jednoskładnikowych obiadów (wczoraj jedliśmy młodą, świeżą i chrupiącą żółtą fasolkę. I już.) nareszcie przyszła niedziela.

Za oknem wakacje, więc pogoda zmieniła się z upalno-letniej na przyjemnie wiosenną, a na balkonie zakwitły cukinie. Sadzonki kupiłam właśnie po to, żeby nareszcie zrobić faszerowane kwiaty tego lubianego przez nas warzywa.



Zwykle podaje się je, wypełnione mieszanką ricotty i ziół. Nasze kwiatki były raczej lilipucie, zdecydowaliśmy się więc na farsz z kulek z mozzarelli i świeżych liści bazylii, także z własnej hodowli.

Świeżo zebrane kwiaty cukinii myjemy i osączamy, delikatnie rozwijając płatek.


Do każdego z nich wkładamy małą kulkę mozzarelli, zawiniętą w listek bazylii. Kwiaty z powrotem zamykamy, oprószamy delikatnie mąką i zanurzamy w cieście.

Ciasto robimy z:
- połowy szklanki mąki z ciecierzycy
- połowy łyżeczki soli
- połowy łyżeczki cukru
- połowy łyżeczki świeżo startego pieprzu
- połowy łyżeczki sody
- łyżki oleju rzepakowego
- jednego jajka
- mleka do uzyskania konsystencji śmietany

Wszystkie składniki mieszamy (można zmiksować) i odstawiamy na 15 minut.



Kwiaty w cieście smażymy na głębokim tłuszczu, na przykład w woku lub głębokim garnku. Jeśli zostanie nam ciasta, możemy w nim zanurzyć pokrojoną w krążki cebulę (którą też uprzednio oprószamy mąką).



My zrobiliśmy do tego sos z:
- łyżki dobrej oliwy z oliwek extra vergine
- 2 (lub 1) ząbków czosnku
- łyżki posiekanej bazylii
- soli i pieprzu

A na deser bułki z połowy tego przepisu. Lubię leniwe niedziele...



 Smacznego!

środa, 26 czerwca 2013

Pochwała prostoty: pierogi z czereśniami

Choć pierogi są jednym z pierwszych dań, które przyrządzałam "samodzielnie" pod okiem prababci, to teraz rzadko je robię: absolutną mistrzynią jest bowiem mama Mięsożercy.
W ciągu godziny, z kilograma mąki potrafi wyczarować 80 - 90 kształtnych, równych, pulchniutkich sakieweczek z przeróżnymi nadzieniami. Robi je i z mięsem, i z soczewicą, z kapustą i grzybami, samymi grzybami, ruskie i ziemniaczane, a to pewnie tylko początek...
Chciałabym choć raz w życiu zrobić tak piękne pierogi.

Cóż, jak to mówią, ćwiczenie czyni mistrza. W gorący, parny, wilgotny dzień (w takie dni polecam raczej wyjście z kuchni) zabrałam się za pierogi z czereśniami.



Kilogram czereśni umyłam, odcedziłam i wydrylowałam.

Ciasto na pierogi zrobiłam z
- 3 szklanek mąki
- ok. 1,5 szklanki gorącej, osolonej wody

W kopczyku z mąki zrobiłam zagłębienie i stopniowo wlewałam tam wodę, mieszając ciasto, aż do uzyskania gładkiej, elastycznej masy.
Stolnicę wysypałam mąką i rozwałkowałam ciasto dość grubo. Wycinałam szklanką płatki, których brzegi spłaszczyłam w palcach.
Do każdego płatka włożyłam po 3 - 4 czereśnie, zwilżyłam wodą brzegi ciasta i złączyłam.



Gotowałam 2 - 3 minuty (czas liczony od wypłynięcia na powierzchnię) w lekko osolonym wrzątku z odrobiną masła.

Ponieważ ktoś w pobliskich sklepach wykupił całą śmietanę (???), jedliśmy pierogi w dwóch wersjach: z waniliowym serkiem homogenizowanym i z jogurtem, wymieszanym z pleśniowym (zielonym) serem. Polecamy je też solo, albo z bułeczką, zezłoconą na maśle.



Smacznego!

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Greckie klimaty - avgolemono

Nie lubię się powtarzać, ale pojechałabym nad morze...

Ponieważ chłodzący, bezkresny lazur nie chce się przybliżyć, dziś zabrała nas tam nasza kuchnia, serwując nam avgolemono, czyli grecką zupę cytrynową.
Ostrzegam, że w pierwszej chwili zupa jest rozgrzewająca!
Tym razem wzorowałam się na tym przepisie.


Tworzenie zupy zaczynamy od zrobienia pysznego bulionu drobiowego.
Potrzebujemy:
- pęczku włoszczyzny (marchewek, pietruszek, pora, selera)
- kilku ziemniaczków (3 - 4 sztuki)
- korpusu z kurczaka (lub co najmniej 2 całych podudzi)
- soli, ziaren pieprzu, ziela angielskiego, liści laurowych
- ewentualnie, dla podbicia smaku, możemy dodać kostki rosołowej
- oliwa z wytłoczyn oliwek do podsmażenia kurczaka
- 2 litrów wody

Kurczaka myjemy i osuszamy. W dużym garnku rozgrzewamy oliwę i obsmażamy drób ze wszystkich stron. Kiedy jest już podsmażony, zalewamy go zimną wodą i dodajemy warzywa, pokrojone w grube kawałki (albo nawet nie). Dodajemy przyprawy, zagotowujemy i zmniejszamy ogień pod garnkiem. Pozwalamy bulionowi mrugać przez co najmniej półtorej godziny.
Bulion możemy przygotować poprzedniego dnia.

Przygotowany, wygotowany wywar drobiowo-kurczakowy przecedzamy, odmierzamy 1,5 litra.
Do zupy potrzebujemy także:
- 3 jajek
- soku z 2 średnich cytryn (albo 1 dużej)
- plasterków cytryny

Bulion zagotowujemy. W tym czasie mieszamy jajka z cytrynowym sokiem. Dodajemy wrzący bulion (2 chochle), cały czas mieszając. Bulion zdejmujemy z ognia, kiedy przestaje wrzeć dodajemy do niego masę jajeczno-cytrynową, również mieszając.
Zupę podajemy w miseczkach z plasterkiem cytryny.

W oryginale zupę podaje się z drobnym makaronem lub ryżem, co pominęłam bez szkody dla smaku, ale ze szkodą dla tekstury.


Smacznego!

niedziela, 23 czerwca 2013

Deska serów zamknięta w szklance

...czyli zaskakująca i przepyszna deserowa verrina. I cóż z tego, że właściwie bardziej jesienna?


Połączenie chrupiącej domowej granoli na płatkach owsianych, aksamitnego, kwaśnego jogurtu, wymieszanego z ostrym pleśniowym serem, zwieńczone słodko-kwaśną marynowaną gruszką.

Choć opis o tym nie świadczy, bardzo proste w przygotowaniu danie, a efekt zaskoczenia gwarantowany!

Zaczynamy od warstwy chrupkiej (proporcje na 1 porcję):
- 1/4 szklanki płatków owsianych "górskich"
- 4 - 5 przepołowionych orzechów laskowych
- 1 - 1,5 łyżeczki miodu
- 1 łyżeczka oleju rzepakowego
- łyżeczka ziaren słonecznika
[możemy też dodać płatków migdałów, rodzynek, orzechów włoskich, sezamu...]


Piekarnik nagrzewamy do 220 stopni. Formę lub foremkę wykładamy papierem do pieczenia, wysypujemy nań płatki, orzechy i słonecznika (i inne dodatki), polewamy olejem i miodem. Pieczemy 10 - 12 minut.

Wyjmujemy i przekładamy do szklanki, póki granola jest jeszcze ciepła, później stwardnieje i będzie trudniej. Możemy ją jeszcze polać odrobiną miodu.

Kiedy granola stygnie, przygotowujemy białą warstwę:
- 2 łyżki gęstego jogurtu
- 2 cienkie plastry (ok. 1 łyżki) niebieskiego lub zielonego sera pleśniowego


Ser drobno siekamy i mieszamy z jogurtem.
Przekładamy na wystudzoną granolę.

Połowę marynowanej gruszki (najlepiej domowej) kroimy w drobną kostkę, układamy na warstwie serowo-jogurtowej.

Z pewnością spróbujemy ze świeżą gruszką w jej sezonie.


Smacznego!

piątek, 21 czerwca 2013

Weekendowe śniadania: omlet grzybek

Mój ojciec nie należał nigdy do frakcji "gotujących" (a od kilku lat nie należy już też właściwie do "jedzących", bo odżywia się higienicznie), ale mam kilka kuchennych wspomnień z nim związanych.

Najcieplejszym i moim ulubionym jest wspólne robienie grzybka w legendarnie zaopatrzonej kuchni u babci Ireny (w lodówce chłodziło się głównie powietrze).
Pamiętam skupione wyciskanie mleka z tubki i nerwowe oczekiwanie na czas, kiedy patelnia wychynie z piekarnika.


Od tego czasu mój omletowy repertuar wyraźnie się poszerzył, ale nadal widzę różnicę między grzybkiem - czyli mieszanką jajek, mleka (najlepiej zagęszczonego) i mąki, z proszkiem do pieczenia na czubek noża - a omletem biszkoptowym, w którym czynnikiem rosnącym są ubite na sztywno białka.

W ramach zbliżającego się Dnia Ojca może to jest pomysł dla wszystkich rodzicieli? Stwórzcie dzieciom wspomnienie. Na przykład w postaci grzybka z czereśniami.


Potrzebujemy:
- 2 jajek na dorosłą osobę (1,5 w przypadku omletu biszkoptowego)
- 1/3 szklanki mleka (mniej w przypadku mleka zagęszczonego)
- 1/3 szklanki mąki (najlepiej przesianej)
- łyżeczki cukru
- szczypty soli
- garści wydrylowanych czereśni
- masła (najlepiej klarowanego) do smażenia


Jajka rozkłócamy z mlekiem, stopniowo dodajemy mąki, soli i cukru i mieszamy, aż składniki się połączą.
Na patelni rozpuszczamy orzeszek masła, rozprowadzamy je po całej powierzchni. Wylewamy masę jajeczną, zmniejszamy ogień na troszkę poniżej średniego.
Kiedy spód się "zetnie", na omlet wysypujemy wydrylowane czereśnie i jeszcze przez chwilę smażymy.


Omlet ostrożnie przewracamy na drugą stronę (na przykład za pomocą pokrywki lub talerza), lub wstawiamy do nagrzanego do 180 - 200 stopni piekarnika. Gotowy omlet jest puszysty i sprężysty, uważajmy tylko, aby go nie spalić!

Omlet posypujemy cukrem pudrem, możemy go także podawać ze słodką śmietanką.


Smacznego!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Tak prosto, tak pysznie - kalarepa na sposób azjatycki

U nas ta sałatka występowała z tym obiadem, ale możecie jej spróbować do wszelkich innych dań, tym bardziej, że robi się ją w mgnieniu oka!

Potrzebujemy:
- 1 sporej kalarepy
- 2 łyżek sosu sojowego
- łyżeczki miodu
- soku z połowy cytryny
- ok. centymetrowego kawałka startego, świeżego imbiru



Kalarepę trzemy na dużych oczkach jarzynowej tarki.

Składniki sosu mieszamy.

Kalarepę polewamy sosem przed samym zjedzeniem, żeby nie podeszła wodą.



Smacznego!

Viva Mexico! - wołowina



Dziś obiad inspirowany Meksykiem. A może Teksasem? Nie byłam ani tu, ani tu, więc mogę tylko zgadywać.
Za oknem gorąco (i dobrze!), do plaży daleko, niech chociaż na talerzu będzie równie ogniście.

Zrobiłam to tak:
- ok. 500 g wołowiny na gulasz pokroiłam w kostkę
- 1,5 średniej cebuli w piórka
- 3 ząbki czosnku zmiażdżyłam nożem
- otworzyłam puszkę pomidorów pelati, kukurydzy i czerwonej fasoli
- przygotowałam przyprawy: pieprz, oregano (meksykańskie jest podobno nieco inne od śródziemnomorskiego, ale miałam to drugie), suszoną papryczkę pepperoni, kmin i ziarna kolendry
- a także wodę, oliwę z oliwek i kostkę bulionu wołowego


Na dużej patelni rozgrzałam ok. łyżki oliwy i na niej podsmażyłam wołowinę, na końcu dodając cebulę i czosnek, a także po szczypcie przypraw (w tym całą papryczkę, którą roztarłam w palcach).
Zalałam wszystko ok. połową szklanki ciepłej wody, dodałam bulion. Doprowadziłam do wrzenia, mieszając, po czym zmniejszyłam ogień do minimum i zapomniałam o potrawie na 40 minut. W tym czasie płyn się zredukował, a mięso zmiękło.

Wówczas dodałam pomidory, odsączoną fasolę i kukurydzę, oraz kolejne dwie szczypty oregano, na czubek noża kminu i szczyptę kolendry.
Dusiłam mieszając okazjonalnie jeszcze przez 30 minut, pozwalając zredukować się sosowi.


Można podawać z ryżem, a u nas danie występowało w towarzystwie pszennej tortilli (zamiast smalcu dałam oliwę z wytłoczyn oliwek), zawinięte razem z sałatą, pomidorem (szkoda, że nie mieliśmy awokado!), cebulą, jogurtem i diabelnie ostrym sosem jalapeno.



Smacznego!

sobota, 15 czerwca 2013

Sezon grillowy - miodowo-cytrynowo-czosnkowy kurczak

... a do tego pieczone, młode, cytrynowo-tymiankowe ziemniaczki!



Mieszkamy w samym środku miasta i nasz "grill" to ukochana patelnia grillowa, ale nie możemy się doczekać leniwych, ciepłych wieczorów z przyjaciółmi i rodziną, osnutych dymem znad węgli. Może wreszcie zdecydujemy się na grillowanie nad rzeką?

Na razie poszerzamy repertuar przepisów "z rusztu".



Do dzisiejszego obiadu potrzebujemy:
- podwójnej piersi z kurczaka
pokrojonej w cienkie plastry i zamarynowanej przez co najmniej 2 godziny w:
- oliwie
- soku, wyciśniętym z połowy cytryny
- soli i pieprzu
- przeciśniętym ząbku czosnku
- świeżym tymianku.

Po tym czasie kładziemy plastry na rozgrzanym grillu, obsmażamy z obu stron, a potem smarujemy glazurą zrobioną z:
- łyżki miodu
- soku z połowy cytryny
- 2 przeciśniętych małych (albo 1 dużego) ząbków czosnku
i grillujemy, żeby glazura złapała kolor, niekoniecznie spalenizny, choć z miodem o to łatwo.



Młode ziemniaczki oskrobujemy (jeśli mamy takie już z grubszą skórką, obieramy), duźdamy w:
- oliwie
- świeżym tymianku
- grubej morskiej soli, pieprzu, skórce otartej z całej cytryny



Wysypujemy na nagrzaną w piekarniku blachę, pieczemy do zezłocenia w 200 C, mieszając od czasu do czasu.

U nas kurczak występował też w akompaniamencie kalarepy na sposób azjatycki, ale o tym w następnym odcinku ;)

Smacznego!

czwartek, 13 czerwca 2013

Pasta a la tapenada

Zawsze, kiedy robi się tak ładnie jak się - wreszcie! - zrobiło, mam ochotę pojechać nad morze.

Bezkresny szum, woda po horyzont, piasek absolutnie wszędzie i zapach olejku... Mi morze kojarzy się też z piknikiem pod wysokimi iglakami lazurowego wybrzeża, z ośmiornicami, langustynami, szuszoną kiełbasą, sałatką nicejską i świeżą bagietką. Różnorodność oliwek z La Boqueria przyprawia o zawrót głowy, przełamuję obrzydzenie i jem wysmażone na chrupko malutkie stynki wraz z głowami, a obok chlupocze katalońskie morze. 
Rybne meze tuż przy rybackim porcie Paphos...

Dziś na drugie śniadanie kanapka z pastą, która nie jest prawdziwą tapenadą (kapary "wyszły" ;) ). Czy jest pyszna? Jeszcze jak!

Do jej zrobienia potrzebujemy:
- 150 g czarnych oliwek (i trochę zalewy z oliwek)
- 60 g ziaren słonecznika (u mnie 30 g słonecznika i 30 g płatków migdałowych)
- łyżeczki azjatyckiego sosu rybnego (lub sardelowych filecików)
- 3 łyżek oliwy z oliwek extra vergine
- malaksera


Wszystkie składniki miksujemy na tak gładko, jak mamy ochotę. I już.
Jeśli lubimy ostrzejsze smaki, do pasty możemy też dodać papryczkę chili.


Pasta rewelacyjnie sprawdza się do grzanek, świeżej bagietki, ale też jako delikatny sos do makaronu.



Smacznego!

wtorek, 11 czerwca 2013

Boczniakowa zupa-krem z czosnkowymi grzankami


Hodowla obrodziła i możemy się już cieszyć naszą pomysłowością: w zamysłach są i jajecznica, i sos do makaronu, smażone panierowane kapelusze, risotto, wegetariańskie flaki... a lista się jeszcze nie zamknęła!

Dziś inauguracja: pyszna, elegancka zupa o głęboko grzybowym smaku. A do kompletu chrupiące czosnkowe grzanki.



Do zupy potrzebujemy:
- 2 - 3 kiście boczniaków (ok. 350 g)
- 4 średnie ziemniaki
- 2 spore cebule
- 2 litry wody, kostka bulionu (u mnie cielęcy)
- 4 łyżki naturalnego homogenizowanego (lub śmietankowego) serka
- sól, pieprz, ziele angielskie, liście laurowe
- oliwa i/lub masło do podsmażenia

W dużym garnku podsmażamy cebulę na tłuszczu z solą i pieprzem. Dodajemy grubo pokrojone ziemniaki, zalewamy wodą z bulionem. Wrzucamy ziele i liście laurowe, a także połamane grzybowe kapelusze.
Przykrywamy i gotujemy na średnim ogniu, aż ziemniaki zaczną się rozpadać.

Wówczas całość zupy miksujemy blenderem (liście laurowe wyjmujemy przed blendowaniem), dodajemy serek i wszystko mieszamy.
Zupę możemy podać z kleksem śmietany (12%).

Za to koniecznie robimy do niej grzanki. U nas z kilkudniowej domowej bagietki z tego przepisu, ale możecie też użyć ciemnego, np. żytniego chleba.

Na dużej patelni, na maśle i/lub oliwie podsmażamy dużo przeciśniętego przez praskę czosnku, po czym dodajemy pokrojone w kostkę pieczywo i smażymy, mieszając.



Smacznego!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Jedzenie na poprawę samopoczucia


Od jakiegoś czasu mam ochotę i potrzebę zadbania o siebie. Tym razem jednak nie w ten "zjem trzy paczki chipsów i dwa litry lodów" nastoletni sposób (choć znam i ten stan), tylko nieco bardziej dorośle.

Zaczęłam od tego, że zrobiłam sobie dużo więcej swetrowych poduszek.



Wróciłam do ćwiczeń, może nawet znów uda się, że codziennych i kupiłam sobie moje najukochańsze peonie - niby bez związku, a jednak...



A dziś na obiad zrobiłam nam ulubioną potrawę mojej babci, czyli duszonego z warzywami kurczaka. Z ryżem. Do tego dania bierzemy:
- dwie tylne kurczęce ćwiartki
- dwie spore marchewki
- 1/4 dużego selera (zamiennie możemy wziąć kilka pędów naciowego)
- 2 średnie pietruszki
- białą część pora
- dużą cebulę
- troszkę masełka i/lub oliwy do podsmażenia kurczaka
- bulion warzywny lub drobiowy
- 2 liście laurowe, ziele angielskie, sól, pieprz. Dużo pieprzu.

Natartego solą i pieprzem kurczaka obsmażamy na maśle, dodając pod koniec liść laurowy i ziele. Kiedy mięso się zezłoci, wlewamy około litr bulionu, zakrywamy, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez kilka chwil na małym ogniu.
W tym czasie obieramy warzywa i kroimy je w kostkę. Albo w talarki. Albo grubo. Jak lubimy.
Do bulgoczącego rosołu wsypujemy warzywa (zaczynamy od korzeniowych), znów przykrywamy (nie całkiem - tak, aby para mogła uchodzić i płyn się zredukował) i dusimy tak długo, aż warzywa zmiękną, a mięso z kurczaka będzie odchodzić od kości. Przyprawiamy. Mięso możemy, ale nie musimy, rozdrobnić.
Jeśli płynu nadal jest sporo, możemy w nim ugotować ryż. Jeśli się zredukował, w osobnym naczyniu zagotowujemy wodę z kilkoma łyżkami bulionu powstałego z duszenia i w niej gotujemy ryż. Jeśli chcemy ugotować ryż na sypko, a ja chciałam, gotujemy go w dużej ilości płynu, więcej, niż w proporcji 1 - 2. Kiedy ryż jest ugotowany, pozostałą wodę odlewamy.

Jemy i czujemy się zdrowsi, ukojeni. Trochę, jak przy jedzeniu domowego rosołu z kluseczkami. Danie jako takie w ogóle możemy jeść z kluseczkami.



Smacznego!

sobota, 8 czerwca 2013

Lekki sernik na jogurtach

Ciepły, prawie letni dzień, późny obiad z przyjaciółmi, urocza mała dziewczynka z kucykami - bardzo miłe sobotnie popołudnie.

Na deser lekki, nienachalnie cytrusowy sernik. Jak delikatnie jogurtowa pianka.



Na 22 cm tortownicę potrzebujemy:
- 2 opakowania (po 340 g każdy) gęstego jogurtu, np. bałkańskiego
- skórka otarta z 1 cytryny i 1 pomarańczy
- cukru pudru do smaku (u mnie 1,5 łyżeczki)
- 4,5 łyżeczki żelatyny, rozpuszczonej w ok. 1/2 szklanki gorącej wody



Jogurt miksujemy z cukrem, skórkami cytrusowymi i lekko wystudzoną żelatyną.
Mieszankę przelewamy do wyłożonej od zewnątrz folią tortownicy (lub specjalnej formy do sernika) i wstawiamy do lodówki na co najmniej 3 godziny.

W zależności od upodobań, możemy na ściętą masę serową wylać ulubioną galaretkę, podać sernik z owocowymi dżemami, albo rozkoszować się jego naturalną jogurtowością.



Zamiast skórek z cytrusów możemy dodać świeżych owoców (np. truskawek, lub malin), które wkładamy do tortownicy i zalewamy masą - ta musi wtedy być już całkiem wystudzona.


Smacznego!

czwartek, 6 czerwca 2013

Sezon na rabarbar: dżem

Nie wiem, czy to kwestia wszechobecnego kryzysu, czy powracającej wciąż mody, ale jest coś radośnie babciowo-uspokajającego w smażeniu dżemów i konfitur. Podobnie, jak w marynowaniu warzyw. A jeszcze bardziej w rozkosznym przeglądaniu (i łasuchowaniu) zapasów w czasie słotnych, błotnych, zimnych dni.

Czas na przetwory zaczął się z pierwszymi owocami.

U nas zainaugurował go dżem z rabarbaru. Zachęcona wypróbowanym w tej tarcie połączeniem, dżem ma w sobie również rozmaryn.



To takie proste! Bierzemy tyle cukru, ile rabarbaru i dodajemy tyle świeżego rozmarynu, ile chcemy.
Ponieważ wychodzę z założenia, że nikt nie zje 20 słoików czegokolwiek, żeby nie wiem, jak było pyszne, u mnie było to:

- 1 kg rabarbaru, waga po obraniu
- 1 kg cukru
- 4 średnie gałązki rozmarynu.

Rabarbar obrałam, pokroiłam w kosteczkę, odważyłam. Zasypałam cukrem, dodałam rozmaryn.



Po dwóch godzinach, kiedy rabarbar puścił sok, wstawiłam garnek (nie mam tak dużej patelni) na mały ogień. Od czasu do czasu (co ok. 10 minut) przychodziłam pomieszać.



Kiedy cały cukier się rozpuścił i mieszanina zaczęła wrzeć, wstawiłam do lodówki gruby szklany spodeczek.
Dżem jest bowiem gotów, kiedy przechodzi próbę "zimnego talerzyka": na talerzyk lub spodeczek (najlepiej gruby, żeby nie pękł od różnicy temperatur) wylewamy kroplę dżemu. Jeśli zastyga i zachowuje kształt, wyłączamy gaz i przekładamy gorący dżem do wyparzonych wcześniej słoików, które szczelnie zamykamy i odstawiamy do wystygnięcia do góry nogami.



Z podanych proporcji wyszło mi 5 niewielkich słoiczków i miseczka dla łasucha.

Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...