wtorek, 30 lipca 2013

Ufff... Jak gorąco: makaron z sosem ze świeżych pomidorów


Kiedy za oknem termometr w cieniu pokazuje 37 stopni, nawet nam nie chce się gotować. I chociaż jest to idealna pogoda na chłodnik, to tak miło, tak promiennie uśmiechały się do mnie gruszkowe pomidory... Aż żal ich nie wykorzystać w samym środku pomidorowego sezonu.



Dziś zapraszamy więc na szybki, a przepyszny makaron z sosem ze świeżych pomidorów, z czosnkiem i bazylią.

Potrzebujemy:
- 1 - 1,5 kg dojrzałych pomidorów (u mnie 10 średnich pomidorów - 1,28 kg)
- pół główki czosnku
- świeże liście bazylii (u mnie jakieś 2 łyżki)
- sól, pieprz
opcjonalnie:
- mozzarella (u nas luksusowo - mozzarella z bawolego mleka)
- tarty ser pecorino
- łyżeczka cukru
oraz:
- opakowanie ulubionego makaronu (500 g)
- łyżka oliwy z oliwek extra vergine
- sól



Pomidory parzymy we wrzątku (w tej samej wodzie możemy potem ugotować makaron), obieramy ze skóry, kroimy na mniejsze kawałki (ale bez przesady).
Na średnim ogniu rozgrzewamy patelnię o dużej średnicy, smażymy na niej pomidory z czosnkiem, solą i pieprzem. Mieszamy od czasu do czasu. Jeśli, próbując, uznajemy, że danie tego wymaga, możemy dodać troszkę cukru.



Kiedy większość wody odparuje, dodajemy poszatkowane liście bazylii.

W czasie, w którym robi się sos, gotujemy makaron w osolonej wodzie, odlewamy. Gorący makaron polewamy oliwą z oliwek.

Kiedy sos jest już tak gęsty, jak chcemy, przelewamy go do ugotowanego makaronu i dobrze mieszamy, dodając (jeśli chcemy) pokrojoną w kostkę mozzarellę.



Podajemy z dekoracją z listków bazylii (u nas dodatkowo własne balkonowe pomidorki), możemy posypać tartym serem.



Smacznego!

czwartek, 25 lipca 2013

Fenkuł: lekka i orzeźwiająca letnia sałatka

Czasem sobie myślę, że powinnam była urodzić się w Szwecji. 
Nie tyle płynie we mnie krew Wikingów, niezupełnie też chodzi o temperatury, ale o małe cukierki i ciągutki w kolorze smoły. Właściwie nie znam drugiej osoby, która tak, jak ja, lubiłaby lukrecję...

O ile jednak lukrecjowe cukierki nie są wszędzie tak dostępne, jakbym chciała, o tyle anyżowy smak w lecie jest osiągalny na wyciągnięcie ręki. Ułożona warstwami bulwa, zakończona delikatnymi zielonymi włoskami może być przepysznym daniem na ciepło, może być elementem gulaszu, a może też, w najprostszy sposób, być pyszną, chrupiącą, słodką sałatką.


To takie proste! Potrzebujemy:
- 1 bulwy kopru włoskiego
- 1/2 dużej szalotki (lub nieco mniej)
- 1/4 dużego twardego jabłka
- soku z połowy cytryny
- oliwy z oliwek
- łyżeczki cukru
- octu jabłkowego
- sól, pieprz


Fenkuła kroimy w paski, o grubości +/- 3 mm, szalotkę w piórka. Jabłko trzemy na dużych oczkach tarki jarzynowej.
Z pozostałych składników robimy delikatny winegret, polewamy nim sałatkę, mieszamy, dekorujemy zielonymi pędami kopru.


I chrupiemy!

Smacznego!

wtorek, 23 lipca 2013

Domowa pizza

Są takie dni, na które może pomóc tylko coś naprawdę pysznego.

To jest ten dzień.

Zapraszamy na puchatą, a jednocześnie chrupką, gorącą, podwójną domową pizzę. 
Najlepsza pizza, to domowa pizza. Czasem lubimy ją na cieście cienkim, jak tu, ale dziś chodziło o tę miękką, kojącą puszystość.

Miałam ochotę na pizzę biancę, czyli białą, ze śmietanowo-cukiniowym sosem i wędzonym łososiem, ale zrobiłam też kiełbasianą wersję dla Mięsożercy.

Zaczynamy od ciasta:
- 500 g mąki pszennej (u mnie typ 650, w sklepie nie było razowej)
- 20 g świeżych drożdży (lub 7-gramowe opakowanie suchych)
- ok. 3/4 szklanki ciepłej wody 
- łyżka oliwy z oliwek
- łyżeczka cukru
- 1,5 łyżeczki posiekanego, świeżego rozmarynu
- łyżeczka soli

Z pokruszonych drożdży, łyżki mąki, 2 łyżek wody i cukru robimy rozczyn. Resztę suchych składników mieszamy. Dodajemy wyrośnięty rozczyn i oliwę, a potem zaczynamy wyrabiać, stopniowo dodając ciepłą wodę, do czasu, kiedy ciasto osiąga sprężystą konsystencję.
Odstawiamy do podwojenia objętości w ciepłe miejsce. Powinno to zająć ok. 1 - 1,5 godziny. Ja musiałam wyjść, więc po 45 minutach wstawiłam rosnące ciasto do lodówki, gdzie przez kolejne 2,5 godziny bardzo ładnie wyrosło.

Kiedy ciasto jest już wyrośnięte, przebijamy je (czyli uderzamy z pięści) i chwilę wyrabiamy, a potem rozciągamy na blasze, formując rant. Jeśli chcemy mieć pizzę o różnych smakach, możemy ciasto "przeszczypać" przez środek, tworząc w ten sposób zakładkę.

Wypełnienie "pizza bianca":
- 1 niewielka cukinia
- 3 ząbki czosnku
- 1 - 2 płaty wędzonego łososia
- 125 g śmietany 12%
- 1 jajko
- łyżka mąki ziemniaczanej
- połowa gałki muszkatołowej
- 1/4 dużej szalotki
- biały ser typu włoskiego (serwatkowy)
- czarne oliwki (opcjonalne)
- sól, pieprz



Na patelni rozgrzewamy oliwę z oliwek, podsmażamy na niej zgniecione ząbki czosnku. Cukinię ścieramy na tarce o grubych oczkach, dodajemy na patelnię i zmniejszamy ogień. Dodajemy sól i pieprz i smażymy, aż cała woda z cukinii odparuje.
W tym czasie mieszamy śmietanę z jajkiem i mąką ziemniaczaną (tak, aby nie było grudek), dodając gałkę muszkatołową, troszkę soli i pieprzu. Część masy śmietanowej dodajemy do cukinii, kiedy już wyłączymy pod nią ogień.
Resztę masy wylewamy na ciasto i warstwami układamy: cukinię, szalotkę pokrojoną w cienkie piórka, łososia, ser i oliwki.

Wypełnienie "pizza z kiełbasą"
- ok. 5 cm kawałek ulubionej kiełbasy
- pikantny ketchup
- łagodna węgierska paprykowa pasta gulaszowa (lub ajvar)
- kabanos (opcjonalnie)
- 1/4 dużej szalotki
- pół świeżego pomidora
- czarne oliwki
- wędzony żółty ser (lub inny twardy ser, który lubimy)

Na cieście rozsmarowujemy ketchup i pastę paprykową, a potem układamy warstwami: plasterki kiełbasy, kawałki kabanosa, szalotkę pokrojoną w cienkie pióra, pomidora i oliwki. Wszystko posypujemy startym serem.



Pizzę pieczemy ok. 20 minut w 200 C.

U nas występowała z sałatką z fenkuła, ale o niej w innym odcinku.

Smacznego!

niedziela, 21 lipca 2013

Sezon na bób: propozycja z Algierii

Pomyśl "bób".
A teraz zamknij oczy. Jaki obraz, jaki zapach, jaki smak pierwszy przychodzi Ci na myśl?

Ja widzę ciemnoczerwony sos, czuję charakterystyczny zapach smażonego czosnku i kwaśno-fasolowy smak. Młodziutki bób w strączkach, ugotowany na parze i krótko uduszony w koncentracie pomidorowym... 


Kiedy dziś wybraliśmy się (wreszcie!) pod Centrum Sztuki Współczesnej [w Warszawie] i odkryliśmy zachwycający targ warzywno-ziołowy, a tam bób w strączkach, aż kwiknęłam z zachwytu. Co prawda, to danie wymaga młodych osobników, a kupiony przez nas bób taki już nie był, ale jeśli uda się Wam znaleźć na targach lub w ogródkach strączki młodego - zachęcam - przygotujcie sobie to danie! Poniżej przepis, który moja mama dostała od algierskich gospodyń.

Potrzebujemy:
- 0,5 - 0,75 kg bobowych strączków (waga przed obraniem)
- 2 - 3 ząbki czosnku
- łyżkę oliwy z oliwek (do smażenia, nie extra vergine)
- słoiczek (większy) koncentratu pomidorowego (lub kartonik)


Strączki bobu obieramy z łyków, jak fasolkę, po czym kroimy ukośnie w ok. 1 - 1,5 cm kawałki. Gotujemy na parze, aż będą ugotowane (zajmie to ok. 10 - 15 minut, w zależności od tego, jak młody bób mamy do dyspozycji).
Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę, podsmażamy rozdrobniony czosnek do zezłocenia. Wówczas dodajemy koncentrat i bób, mieszamy wszystko tak ze trzy razy, dodając sól i sporo czarnego mielonego pieprzu.
Podajemy.


Jeśli nie jesteście pewni, czy Wasz bób jest wystarczająco młody, nie podajcie tego dania na proszoną kolację z teściami, bo trzeba będzie odpluwać twarde elementy strączków.

W ostateczności, bobowe strączki można zamienić na fasolę mamut.

Smacznego!

sobota, 20 lipca 2013

Raz na zielono: placki z cukinii


Oto wielki, weekendowy powrót chrupkiego jedzenia.

Macie ochotę na chrupkie z zewnątrz, a kremowe w środku, słodko-słone, kojące zielone placuszki? Zapraszamy więc na placki z cukinii...


Składniki:
- połowa olbrzymiej, lub 3 mniejsze cukinie (czyli ok. 2 szklanki startej)
- 1 - 2 marchewki
- 1 - 2 pietruszki
- kawałek selera
- 2 spore cebule
- 1 por
- 2 średnie ziemniaki
- 3 - 4 ząbki czosnku
- 3 cm korzenia imbiru
- 2 jajka
- mąka do zagęszczenia (ilość zależy od jajek i ilości wody w warzywach)
- sól, pieprz, cukier
- olej do smażenia


Warzywa ścieramy na grubych oczkach tarki - wszystkie poza ziemniakami, które ścieramy na pulpę. Pora i czosnek siekamy w miarę drobno.
Na drobnych oczkach tarki ścieramy imbir.
Wszystko razem mieszamy, dodając jajka, przyprawy i mąkę - tyle, aby dało się formować placki.

Na dużej patelni rozgrzewamy olej (jak do placków ziemniaczanych) i smażymy placki po 2 - 3 minuty na każdej ze stron.

My mieliśmy do dyspozycji cukinię - monstr, wielkości kabaczka, ale placki można wykonać też z mniejszych egzemplarzy.


Smacznego!

czwartek, 18 lipca 2013

Sezon na bób: sałatka na chłodne letnie wieczory


Przez kilka dni mnie nie było, bo spędzałam przedłużony weekend nad morzem, przypominając sobie, jak uwielbiam ten bezkresny szum.
Niezależnie od pory roku, wielka woda jest dla mnie fascynująca: zastygnięte przy brzegu fale w lutym, kapryśna, sztormowa wiosna, parzący lipcowy piasek i wietrzne podmuchy października. Morze jest dobre na wszystko.


Wróciłam w stęsknione ramiona Mięsożercy. Dla takich powrotów warto wyjeżdżać.

Wróciłam w środek miejskiego lata. Na ulicach mniejszy ruch, wieczorami przed knajpami większy tłok, a na bazarowych straganach bób, najlepszy, bo młodziutki, jędrny i jeszcze nie tak mączysty. W sam raz do pożarcia tak, po prostu, albo do sałatki.


Dziś zapraszamy na sałatkę z bobu na chłodniejsze letnie dni, z dodatkiem wędzonego boczku.

Potrzebujemy:
- pół kg bobu (czyli tyle, ile zostaje po podżeraniu)
- pęczek koperku
- 2 średnich cebul
- 1 średniej zielonej papryki
- 2 ząbków czosnku
- 30 dag surowego, wędzonego boczku
- pół główki sałaty lodowej
- 1 duży gruntowego ogórka
- dwóch garści koktajlowych pomidorków (7 - 10 sztuk)
- soli, pieprzu
- soku, wyciśnięty z połowy limonki
- oliwy z oliwek extra vergine

Bób ugotować z połową pęczku koperku do tak rozgotowanego stanu, jak lubimy, ale tak, żeby dawał się łuskać. Studzimy.
Boczek kroimy w kostkę lub paski, zesmażamy (bez tłuszczu) na miękkie skwarki, dodajemy pokrojone paprykę, cebulę i czosnek. Smażymy, aż warzywa będą miękkie.
W misce mieszamy wyłuskany bób, porwane liście sałaty lodowej, pokrojone w ćwiartki pomidorki, ogórka pokrojonego plasterki, posiekane drugie pół pęczku koperku i zesmażone wcześniej składniki.
Doprawiamy solą, pieprzem i skrapiamy oliwą, a także sokiem z limonki.


Smacznego!

środa, 10 lipca 2013

Z zeszytu mojej mamy: najprostsze ciasto biszkoptowe

...znane u nas w rodzinie, jako "ciasto Mayerowej", jako, że przepis na nie moja mama dostała jakieś 30 lat temu od żony pana Mayera.


Szybkie, niewiarygodnie proste, wszechstronne i bezbłędne, a rezultatem jest pyszne, pulchniutkie, puszyste żółte ciasto, do którego pasują wszelkie owoce sezonowe. Jest to również rewelacyjna baza do tortów.

Potrzebujemy:
- 4 jajka
- szklanki mąki
- szklanki cukru [dałam mniej, ok 2/3 szklanki]
- 1/2 proszku do pieczenia [ok. 8 g]
- zapachy [u mnie migdałowy, a dodatkowo skóra otarta z 1 cytryny]
- 1 łyżka roślinnego oleju



Jajka ubić z cukrem, dodać proszek, mąkę, olej i zapachy. Tortownicę (o średnicy 20 lub 22 cm) wysmarować masłem i wysypać tartą bułką (lub mąką, lub kaszą manną). Wylać ciastem tortownicę, dodać wybrane owoce. U mnie tym razem mrożone (jeszcze zeszłoroczne) jagody i płatki migdałowe.

Piec najpierw powoli 120 C, pod koniec więcej, ok. 170 C, żeby dobrze wyrosło [tak jest w przepisie, ale moja mama zawsze piecze w średniej temperaturze, czyli ok. 180 C, przez 40 - 50 minut, do suchego patyczka].


Smacznego!

poniedziałek, 8 lipca 2013

Znów na chrupiąco: pieczone sajgonki

Mój nastrój na chrupiące potrawy trwa i ma się dobrze.

Dziś zjedliśmy więc pyszne, chrupiące, a nie bardzo tłuste pieczone sajgonki, ale jest to danie, które daje duże możliwości: od Was zależy, czym je napełnicie, czy zdecydujecie się na wersję najlżejszą, czyli na zimno, czy najbardziej chrupkie, czyli smażone, czy coś pomiędzy.



Mi zależało na fuzji smaków tajskich i wietnamskich, najważniejsze więc było osiągnięcie triady słodko-kwaśno-ostrego połączenia.

Składniki:
- ok. 500 g gulaszowego mięsa wołowego (pręga lub łata)
- ok. 4 cm kawałek świeżego imbiru
- 1 czerwona papryczka chili
- 3 zmiażdżone suszone liście limonki kafir
- 1 cebula
- 3 ząbki czosnku
- łyżka uprażonego sezamu
- 1,5 - 2 łyżki sosu sojowego
- łyżeczka oleju sezamowego

Mięso mielimy razem z czosnkiem, cebulą, imbirem i chili (jeśli mamy do dyspozycji mielone mięso, to czosnek miażdżymy, cebulę i imbir ścieramy, a chili bardzo drobno siekamy). Dodajemy sezam, olej sezamowy, liście limonki (pozbawione głównego nerwu) i sos sojowy. Pozwalamy całości pomarynować się przez ok. 30 minut.
W zależności od tego, jak tłuste jest nasze mięso, smażymy je na oleju lub suchej patelni. Studzimy.

I dodatkowo:
- 12 dużych (średnica 22 cm) płatów papieru ryżowego
- makaron ryżowy lub sojowy

Makaron przygotowujemy zgodnie z przepisem na opakowaniu.
Płaty papieru ryżowego namaczamy sukcesywnie, tuż przed faszerowaniem i zawijaniem.

a także:
- liście sałaty lodowej
- 1 średnia marchewka, pokrojona w słupki
- 1 duży gruntowy ogórek, pokrojony w słupki
- dymka, pokrojona w piórka
- prażone fistaszki, lekko pokruszone w moździerzu

Na namoczonym papierze ryżowym układamy warstwami sałatę, makaron ryżowy, marchewkę, ogórek, dymkę, mięso i fistaszki (nie za dużo wszystkiego, bo będzie nam trudno zawijać). Zawijamy podobnie, jak gołąbki, tak, aby nam nic nie wypadło.
Już na tym etapie sajgonki są pyszne! :)



Piekarnik rozgrzewamy do 220 C. Zawinięte sajgonki układamy na blasze, wyłożonej papierem do pieczenia, lekko smarujemy bezsmakowym olejem. Pieczemy ok. 20 - 25 minut.

Podajemy z sosem, np takim:
- 2 łyżeczki cukru trzcinowego
- 1,5 - 2 łyżki sosu sojowego
- sok wyciśnięty z 1 limonki
- łyżeczka oleju sezamowego
- zmiażdżone w moździerzu ziarna sezamu (1 czubata łyżka)

Wszystkie składniki mieszamy, odstawiamy do przegryzienia smaków na co najmniej 15 minut.

Smacznego!

niedziela, 7 lipca 2013

Chrupiące, słodko-ostre placki z marchewki

Kluski poprawiają mi nastrój zawsze i wszędzie. Czasem jednak mam ochotę na coś chrupiącego, co będzie miało podobne działanie. Tak, jak placki ziemniaczane...

W moim domu rodzinnym placki ziemniaczane robi się z ziemniaków startych na drobnych oczkach tarki, ale tak, aby nadal były widoczne. Dziadek dodawał też szczypiorek. U Mięsożercy robi się je z ziemniaków, startych na pulpę.
Kilka lat temu Liska zainspirowała mnie do udanych prób z plackami warzywnymi. Wystarczą właściwie dowolne warzywa korzeniowe (marchewki, ziemniaki, pietruszki, seler, buraki), jajko, trochę mąki i przyprawy, a dodać można też inne, nieco bardziej wodniste warzywa (np. cukinię).

Dziś jest jednak dzień na pomarańczowe jedzenie. Bo tak. ;)


Zapraszamy na marchewkowe placki z imbirem i pomarańczą.

Potrzebujemy:
- 6 - 7 marchewek (u nas i młodziutkie, i starsze)
- 2 - 3 ziemniaków (najlepiej starszych, nie młodych)
- 1 szklanki płatków owsianych
- skórki i soku z 1 pomarańczy
- 1 drobno posiekanej cebuli
- 3 przeciśniętych ząbków czosnku
- ok. 2 cm kawałka świeżego lub zamrożonego imbiru, świeżo startego
- ok. łyżka posiekanej świeżej kolendry (szczerze? u nas był lubczyk, ale lepsza byłaby kolendra)
- 3 jajka
- soli i pieprzu do smaku
- ok. pół szklanki mąki pszennej
- ok. 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- olej roślinny do smażenia


Marchewkę ścieramy na drobnych oczkach tarki, a ziemniaki na pulpę. Dodajemy skórkę i sok z pomarańczy, płatki owsiane, cebulę, czosnek, imbir i zielone. Na końcu dodajemy jajka, a także sól i pieprz. Zostawiamy całość na jakieś pół godziny, aż warzywa puszczą sok.
Po tym czasie dodajemy po trochu mąki, do czasu, kiedy osiągamy plastyczną konsystencję, a masa zaczyna się kleić.


Na dużej patelni rozgrzewamy sporą warstwę oleju.
Nakładamy masy marchewkowej łyżką, delikatnie przyklepując. Placki będą mniejsze, ale nieco grubsze, niż ziemniaczane - tak się łatwiej przekręcają. Cieńsze i większe mogą się rozpadać.

Polecamy je z sosami na bazie jogurtu i/lub wędzonym łososiem.


Smacznego!

piątek, 5 lipca 2013

Arbuzowe orzeźwienie

...czyli kolejny świetny powód, żeby zamrozić arbuza.


Oto rewelacyjny, prosty, lekki i orzeźwiający napój, który może być też pyszną, owocową bazą do drinka.

Potrzebujemy:
- 1,5 szklanki zamrożonego arbuza
- 5 - 6 listków świeżej mięty
- 1/3 szklanki soku z granata (lub nieco mniej grenadiny)

Wszystkie składniki miksujemy blenderem i nalewamy do szklanek przez sitko.

Do tego możemy dodać:
- 40 - 50 ml białego rumu
lub
- identyczną ilość wódki
lub
- 30 - 40 ml miętowo-limonkowej wódki
a może nawet
- 40 ml srebrnej tequili?

i kilka kostek lodu.


I już prawie spokojnie czekamy na kolejny mecz na Wimbledonie.

Smacznego!

środa, 3 lipca 2013

Dekadenckie kajmakowe brownie

Ja wiem, że jest piękne lato i czas na lekkie, owocowe desery. Na musy, pianki, tarty i tarteletki, a najlepiej po prostu świeże czereśnie, truskawki i poziomki, doprawione jagodami, morelami i nektarynkami, a wszystko to dużą ilością arbuza.
Nie dość, że wiem, to jeszcze mogę wchłonąć dowolną ilość czereśni, a arbuz jest stałym wyposażeniem mojej zamrażarki (polecam serdecznie: pokrojony w grubą kostkę i zamrożony arbuz jest jednym z najlepszych rozwiązań na niezaspokojone podczas upałów pragnienie).

Ale kiedy szukałam jakiegoś pomysłu na wypiek imieninowy, to uwiódł mnie tylko ten przepis Daniela Leibovitza. I mój czekoladoholizm nie miał tu z pewnością żadnego znaczenia.



Gęste, ciężkie, nieziemsko czekoladowe ciasto, idealnie połączone z bogactwem smakowym kajmaku... raj dla miłośników czekolady! A robi się je - leniwie - w pół godziny (o ile idziemy na skróty i nie robimy własnego kajmaku). Tyle, że najlepsze jest po nocy spędzonej w lodówce...
Trudno jest też zepsuć brownie, ale kluczowe są dobre składniki: przede wszystkim czekolada, ale też swoje znaczenie mają jajka (używałam prawdziwie wiejskich i dziobanych) i masło.

Ten sam przepis znaleźć można u Doroty.

Potrzebujemy:
- 115 g dobrego masła
- 170 g gorzkiej czekolady (u mnie 70% zawartości kakao)
- 25 g niesłodzonego, ciemnego, holenderskiego kakao
- ziarenka wyskrobane z laski wanilii
- 3 duże jajka (u mnie 4 mniejsze)
- 200 g cukru (dałam 180 g)
- 140 g mąki pszennej
- opcjonalnie: 100 g podprażonych orzechów włoskich lub pekan (u mnie laskowe)
- puszka kajmaku (u mnie 400 g, minus to, co wyżarłam łyżką prosto z puszki)

W rondelku, na małym ogniu, topimy masło, do gorącego wrzucamy połamaną na kawałki czekoladę i mieszamy do jej całkowitego rozpuszczenia. Zdejmujemy garnek z ognia i dodajemy kakao, wściekle mieszając, aby nie powstały grudki.
Do dużej miski wyskrobujemy ziarenka wanilii, dodajemy lekko przestudzoną masę czekoladową. Uruchamiamy mikser i dodajemy po jednym jajku, mieszając masę na najwyższych obrotach. Potem dodajemy cukier i mąkę, nadal miksując. Na końcu dodajemy orzechy (jeśli ich używamy), mieszamy całość łyżką, lub szpatułką.

Piekarnik nagrzewamy do 180 C.

Niewysoką formę (20 x 20 cm, lub 15 x 27 cm) wykładamy papierem do pieczenia, delikatnie natłuszczamy (ten etap pominęłam).
Do formy wykładamy połowę masy brownie i kleksy z ok. 1/3 kajmaku. Ostrym nożem lub widelcem robimy zawijasy w karmelu.
Dodajemy resztę masy i resztę kajmaku i znów traktujemy go nożem.



Wstawiamy blachę do piekarnika i pieczemy 35 - 45 minut. Brownie jest gotowe, kiedy środek ciasta jest ledwo ścięty (boki nie muszą). Staramy się dać mu ściąć przez co najmniej kilka godzin (a najlepiej całą noc), wstawiając je do lodówki, kiedy wystarczająco przestygnie. Brownie jest najlepsze następnego dnia po upieczeniu i tak samo pyszne po trzech dniach, ale kto by tyle wytrzymał?



Smacznego!

poniedziałek, 1 lipca 2013

Weekendowe (wakacyjne?) śniadania: francuski klasyk inspirowany Skandynawią

Sądząc po filmach, obtoczone w jajku kawałki pieczywa, znane jako francuskie grzanki, są najbardziej popularne za Oceanem.

Jednak pain perdu, czyli "stracony chleb", to naprawdę wiekowy europejski wynalazek. Najprawdopodobniej najpierw chodziło o czerstwe pieczywo maczane w mleku.



Obecnie jest to zwykle danie stricte śniadaniowe, najczęściej konsumowane w swojej słodkiej wersji. Absolutnie bezkonkurencyjna jest miękka, gliniasta chałka, nasączona aksamitną masą jajeczno-mleczną, zezłocona na maśle i posypana chrzęszczącym cukrem.

U nas dziś (Mięsożerca jest na urlopie, więc mamy czas na wspólne celebrowanie śniadań) wersja nieco bardziej północna: grzanki z żytniego chleba z jogurtem, wędzonym łososiem i szczyptą świeżego koperku.



Do tego pysznego dania potrzebujemy:
- po 1 jajku na osobę
- łyżkę mleka na każde jajko
- po 2 - 3 kromki żytniego chleba na zakwasie na osobę (w zależności od wielkości jajka i kromek)
- masła do smażenia
- po łyżce gęstego jogurtu (najlepiej greckiego) lub gęstej śmietany na kromkę
- po 1/2 - 3/4 łyżki wędzonego łososia na kromkę
- po szczypcie posiekanego koperku na kromkę



Jajka z mlekiem rozkłócamy w płaskim naczyniu. Możemy mieszankę delikatnie posolić, ale bardzo ostrożnie, wędzony łosoś zwykle i tak jest już słony.
Każdą kromkę pieczywa osobno bardzo dokładnie zamaczamy w jajku z mlekiem, pozwalając jej dobrze wchłonąć płyn.

Na patelni rozpuszczamy masło i układamy nasączony jajkiem chleb tak, aby kromki się ze sobą nie stykały. Zmniejszamy ogień i smażymy po 3 minuty z każdej strony, tak, aby jajko w środku kromki także się ścięło.

Na usmażone kromki wykładamy po kleksie jogurtu, na to łososia (jeśli, tak jak ja, macie kłopot z konsystencją łososia wędzonego na zimno, możecie go również podsmażyć, ale wówczas należy naprawdę zapomnieć o soleniu czegokolwiek) i posiekany szczypiorek.



Danie może także być pysznym i szybkim obiadem.

Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...