Otóż są pyszne. Bardzo. I wymagają, to prawda, sporo cierpliwości. Ale właściwie całą pracę za nas wykonują drożdże. Doprawdy nie ma się czego bać. Tym bardziej, że poza przepisami, zajmującymi blinom 8 godzin na wyrośnięcie, można też znaleźć przepisy na 3 godziny. Co to są 3 godziny w obliczu ciepłego, chrupiącego z zewnątrz i puszystego w środku, delikatnie gorzkawego placuszka?
[Zrobiłam z połowy porcji. To błąd.]
- 4 szklanki mąki gryczanej
- 40 g [świeżych] drożdży
- 1/2 - 1 szklanki rozpuszczonego masła
- łyżka soli [następnym razem dam mniej, maks. 1/2]
- łyżka cukru
- 4 szklanki wody
Szklankę mąki gryczanej wymieszać dokładnie [drewnianą szpatułką] z 1 szklanką zimnej wody. Dolać 3 szklanki wrzątku, jeszcze raz wymieszać. [Chwilę odczekać.] Dodać masło i rozpuszczone drożdże [ja rozpuściłam je w maśle], postawić w ciepłym miejscu [na 45 - 60 minut], żeby ciasto podrosło. Ubić je łopatką, dodać sól, cukier, 3 szklanki mąki gryczanej i dokładnie wymieszać. Ponownie odstawić do wyrośnięcia [na 60 - 75 minut], a potem, już nie mieszając, usmażyć bliny.
Jeśli przed smażeniem okaże się, że ciasto jest zbyt gęste, trzeba przełożyć do innego naczynia 2 łyżki ciasta, wymieszać z wodą i dopiero połączyć z resztą ciasta.
Ciasto nakładać łyżką na małą rozgrzaną (najlepiej żeliwną) patelnię. Gdy bliny na patelni zaczną rosnąć i się rumienić, trzeba je z wierzchu posmarować masłem [pominęłam], przewrócić, dosmażyć i trzymać w ciepłym miejscu, żeby nie ostygły.
Bliny powinny być dużo grubsze od zwykłych naleśników, pulchne, porowate i lekkie.
Bliny podajemy ze śmietaną, kawiorem, masłem lub konfiturami. Tak mówi książka. My jedliśmy je z duszoną wołowiną w sosie śmietanowo-grzybowym.
Smacznego!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz