Mimo panującego wokół upału postanowiłam sięgnąć do swoich dalekich germańskich korzeni, a jednocześnie zadośćuczynić mojej obecnej potrzebie owocowej. Jak w tym bardzo starym dowcipie z kozą: jak już wyłączę gaz pod wrzącą wodą, robi się prawie chłodno.
Dziś na obiad pyszne, złociste, kojące knedle z morelami... Wzorowałam się na bardzo polskim przepisie (z "Kuchni Polskiej") na knedle ze śliwkami.
Potrzebujemy:
- 800 g ugotowanych, przetartych ziemniaków (najlepiej NIE młodych, ale spróbujcie takie teraz znaleźć)
- 250 g pszennej mąki (użyłam typ 650)
- 1 duże jajko
- sól
- opcjonalnie: łyżka - półtorej mąki ziemniaczanej (jeśli nasze ziemniaki jednak są młode)
- 1 kg moreli (lub śliwek, lub trochę tego, trochę tego)
Owoce myjemy i drylujemy, nie przecinając ich do końca.
Z ziemniaków, mąki (w teorii przesianej, zapomniałam), jajka i szczypty soli zagniatamy elastyczne ciasto. Na stolnicy, wysypanej mąką ziemniaczaną, robimy z ciasta wałeczki o średnicy ok. 3 cm, po czym kroimy je na 3 cm kawałki. Z każdego kawałka robimy placuszek, który owijamy dookoła owocu (w miejsce pestki możemy nasypać trochę cukru), dbając o to, żeby dobrze zakleić pęknięcia.
W dużym garnku zagotowujemy wodę z łyżką oleju, solimy.
Wrzucamy knedle partiami, gotujemy 3 - 4 minuty od wypłynięcia.
Podajemy z cukrem i tartą bułką, zrumienioną na maśle lub śmietaną lub stopionym masłem. Lub jak tam jeszcze lubimy.
Mięsożercy bardziej smakowały jednak knedle ze śliwkami ze śmietaną, mi morelowe z bułką. A Wam?
Smacznego!
Nie jadłam jeszcze knedli z morelami, ale na pewno by mi smakowały, bo po prostu nie mogą nie być przepyszne:D
OdpowiedzUsuńOj, są :)
OdpowiedzUsuńDziecięciem będąc małym zostałam wysłana na jeżyny, takie wielkie, niemalże (a raczej malże!) ogrodowe, do knedli właśnie. Jeżyny okazały się niespodziewanie czyjąś własnością, a za mną goniono wrzeszcząc "złodziejskie nasienie!". Odtąd knedle nieodmiennie kojarzą mi się właśnie z tymże :)
OdpowiedzUsuń:D
Usuń