Każda książka to przygoda, to świat obejrzany czyimiś oczyma, to dobry przyjaciel, a czasem gorzkie rozczarowanie - jak w życiu.
Wierzę, że książki, które przeczytaliśmy w dzieciństwie, są jedną ze składowych naszego systemu wartości.
W moim dzieciństwie były "Baśnie" Andersena, "Dzieci z Bullerbyn", "Pan samochodzik", komiksowy "Asterix", była też napisana dla mnie bajka o misiu. Ale przede wszystkim i nadrzędnie był "Kubuś Puchatek" w tłumaczeniu Ireny Tuwim.
Do tej książki wracam raz na jakiś czas - lubię w niej najbardziej to, jak różnie można ją czytać. I wprost, i nieco bardziej metaforycznie, a też jako bezbłędny opis zaburzeń osobowości ;) . Książka o przyjaźni i miłości. I o tym, że się różnimy, a czas nieuchronnie idzie naprzód.
Mój egzemplarz jest z 1954 roku i czytali go przede mną mój tata i jego brat. Widać, że książka była (i jest) kochana.
Kiedy myślałam o tym, co dziś przyrządzić na dzień dziecka, pomyślałam więc o Puchatku. I choć moimi ulubionymi bohaterami są Prosiaczek, Tygrys i Kłapouchy, to babeczki z żołędzi, tranu i ostów nie wydały mi się pociągające.
Zapraszam więc wszystkie dzieci - te małe, te większe i te wewnętrzne - na przepysznie miodowe babeczki.
Ciasto (tu inspiracja)
- 113 g masła w temperaturze pokojowej
- 1/4 szklanki cukru
- 2 jajka
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/2 szklanki maślanki
- 1/3 szklanki miodu (ja dałam pół na pół wielokwiatowego i lipowo-spadziowego)
- skóra otarta z 1/2 cytryny
Nagrzewamy piekarnik do 180 C, przygotowujemy blachę do muffinek.
Mąkę przesiewamy, mieszamy z proszkiem, solą i skórką z cytryny.
W drugiej misce mieszamy składniki płynne: jajka, maślankę i miód.
Masło ucieramy na puch, dodając stopniowo cukier, po czym dodajemy na zmianę suchych (od tych zaczynamy) i płynnych składników, cały czas miksując, do uzyskania gładkiego ciasta o konsystencji gęstej śmietany.
Ciasto nakładamy w papilotki lub bezpośrednio do blaszki, do ok 2/3 wysokości otworów. Miskę wylizujemy. Dzień Dziecka.
Pieczemy 20 - 30 minut, do suchego patyczka.
Studzimy na kratce.
Te babeczki miały być "cupcake'ami", miały więc występować z kremem herbaciano-cytrynowym, ale ten mi się upłynnił i mogę nim co najwyżej babeczki oblać, albo je w nim kąpać.
Ale wiecie co? Nie szkodzi. Babeczki solo są wystarczająco pyszne. Lepsze jest wrogiem dobrego.
Smacznego!
hah! genialne :) słodko wyglądają
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńKiedy jakieś 15 lat temu wyprowadzaliśmy się z Natolina, tata mój, przerażony zawartością piwnicy, wyrzucił na śmietnik wszystko, co się w niej znajdowało... W ten sposób straciłam swojego Kubusia.
OdpowiedzUsuńCzytam Jasiowi w komórce, ale to ZŁE. Zmotywowałaś mnie do wycieczki na allegro.
W zeszłym roku "Nasza Księgarnia" wznowiła Kubusia, w jednej książce z "Chatką Puchatka". Z odpowiednimi ilustracjami i w odpowiednim tłumaczeniu.
UsuńBardzo polecam - niech chociaż Jaś ma swój egzemplarz na życie :)
E, nie. Musi być taki:
OdpowiedzUsuńhttp://2.bp.blogspot.com/-vF2MpakLMkY/UI2K6fgz6cI/AAAAAAAAEQ0/o5qVFLcisLA/s1600/kubus-puchatek-a-a-milne_11893.jpg