Bezkresny szum, woda po horyzont, piasek absolutnie wszędzie i zapach olejku... Mi morze kojarzy się też z piknikiem pod wysokimi iglakami lazurowego wybrzeża, z ośmiornicami, langustynami, szuszoną kiełbasą, sałatką nicejską i świeżą bagietką. Różnorodność oliwek z La Boqueria przyprawia o zawrót głowy, przełamuję obrzydzenie i jem wysmażone na chrupko malutkie stynki wraz z głowami, a obok chlupocze katalońskie morze.
Rybne meze tuż przy rybackim porcie Paphos...
Dziś na drugie śniadanie kanapka z pastą, która nie jest prawdziwą tapenadą (kapary "wyszły" ;) ). Czy jest pyszna? Jeszcze jak!
Do jej zrobienia potrzebujemy:
- 150 g czarnych oliwek (i trochę zalewy z oliwek)
- 60 g ziaren słonecznika (u mnie 30 g słonecznika i 30 g płatków migdałowych)
- łyżeczki azjatyckiego sosu rybnego (lub sardelowych filecików)
- 3 łyżek oliwy z oliwek extra vergine
- malaksera
Wszystkie składniki miksujemy na tak gładko, jak mamy ochotę. I już.
Jeśli lubimy ostrzejsze smaki, do pasty możemy też dodać papryczkę chili.
Smacznego!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz