Od kiedy obejrzałam film "Julie & Julia" myślę o tym, żeby też znaleźć książkę kucharską, przez której meandry i przepisy mogłabym się przespacerować / przeczołgać.
Na razie założyłam bloga (czyli uznałam, że mam myśli, tak?).
W zeszłym tygodniu pożyczyłam od mamy książkę, która obok tradycyjnej "Kuchni Polskiej" (w której ulepszałam przepisy i fotografie mając lat jeden i sprawny długopis - spośród mazów da się jednak co nieco odczytać) jest książką kucharską mojego dzieciństwa: "Kuchnię algierską" (w oryginale: "La Cuisine Algerienne") Fatimy-Zohry Bouayed. Z niej jest dzisiejszy przepis na prawdziwe naleśniki baghrir, czyli "grube naleśniki", znane też jako "naleśniki tysiąca dziur".
Kiedy naleśniki się smażyły, leniwie przekręcałam strony książki, myśląc sobie "o, to zrobię! I to, i to, i to...". Może więc znalazłam odpowiedni materiał?
W każdym razie, przepisów z tej książki będzie tu pewnie coraz więcej.
Fatima swoje naleśniki robi tak:
Składniki:
- 750 g semoliny
- 250g mąki
- szczypta soli
- orzeszek świeżych drożdży
- masło do nacierania naleśników
- miód
Przygotowanie:
Mąkę i semolinę przesiewamy, mieszamy z solą. Do zrobionego z mąk kopczyka wlewamy rozrobione w odrobinie letniej wody drożdże.
Mieszamy dłonią tworząc rodzaj kółek, dodając po trochu letniej wody tak, aby otrzymać lekkie, płynne lecz aksamitne ciasto.
Przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę do dwóch (czas zależy od temperatury otoczenia).
Kiedy ciasto się spieni i podwoi objętość, stawiamy gliniany lub miedziany (specjalny do baghrir) garnek na ogniu (możemy też wziąć nieprzywierającą patelnię). Delikatnie natłuszczamy powierzchnię garnka.
Chochlą mieszamy ciasto i wlewamy mniej więcej 1/4 zawartości chochli na rozgrzaną patelnię. Smażymy tylko z jednej strony.
Kiedy powierzchnia naleśnika jest pokryta małymi dziurkami, naleśnik jest gotowy. Odklejamy go delikatnie szpatułką i układamy gładką stroną na czystej ścierce. Ponownie natłuszczamy patelnię i powtarzamy czynności, aż skończy się nam ciasto.
Stopionym masłem smarujemy podziurkowaną powierzchnię każdego z naleśników i polewamy miodem lub posypujemy cukrem pudrem.
Uwagi:
- Nie kłaść naleśników jednego na drugim zanim wystygną.
- Jeśli nie macie miodu, możecie polać naleśniki syropem, przygotowanym z 2 miarek cukru na miarkę wody.
Jak widać, algierczycy jedzą baghrir jako słodką potrawę, ale równie dobrze smakują one na wytrawnie. My jedliśmy je i z pieprznym kurczakiem, i z konfiturą z dyni.
Semolina dopiero do mnie przyjedzie (wszyscy uśmiechamy się do Maćka!), więc musiałam sobie poradzić inaczej. Poza tym nie oczekiwałam 20 gości, stąd mniejsze proporcje.
Wzięłam:
- 200 g kaszy mannej
- 300 g mąki pszennej
- świeże drożdże - tyle, ile laskowy orzeszek
- ciepłą wodę
- patelnię z żeliwną powłoką
Potem postępowałam tak, jak w przepisie.
Dziurki w moich naleśnikach nie są nawet w połowie tak profesjonalnie kuszące, jak w oryginale, ale są. Odkryłam natomiast jeszcze jedną zależność: dziurki pojawiają się dużo mniej chętnie, kiedy patelnia jest natłuszczona (wylewałam odrobinę oliwy, którą rozprowadzałam po patelni ręcznikiem papierowym).
Smacznego!
czwartek, 16 maja 2013
Baghrir, czyli baśnie tysiąca i jeden przepisów...
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz